Skład:Guzi i ja Dzisiaj totalny lajt z głównym gwoździem programu czyli uzupełnianie płynów małym 'Lubelskim' na lotnisku w Radawcu oraz byczenie się brzuchem do góry korzystając ze słońca. Niestety byczenie nie trwało zbyt długo bo chmury naszły na tyle czarne, że żadnej nadziei nie było na przejaśnienie ;). Zebraliśmy się do ucieczki, niestety już w Kozubszczyźnie spadły pierwszy krople. Od skrzyżowania koło mrożonek już padało lekko. Chmura dogoniła nas całkowicie na Wojciechowskiej/Boh Monte Casino gdzie się rozdzieliliśmy. Oczywiście jako, że jestem dzieckiem szczęścia to złapały mnie dwa czerwone światła, ale to drugie sobie trochę skróciłem. Od skrzyżowania z Armii Krajowej chlupało mi radośnie w butach i czułem się jakbym chodził po rzece. Ostatni raz w taki deszcz jechałem chyba ponad pół roku temu, ale nie ma co zrzędzić, przynajmniej błoto z roweru mi odpadło, został jedynie piasek z ulicy.
Ścieżką nad zalew, kółko szlakiem rowerowym, potem przez Zemborzyce w SG. W Sg wjazd na standardową pętle, i dwie rundki po górkach. Tempo lajtowe ze względu na wczorajszy koncert.